Jak przechodzić przez czasy przewrotów i turbulencji?

Przewroty

Świat jest pełen przewrotów: politycznych, społecznych, gospodarczych czy technologicznych. Oczywiście tego słowa się często nadużywa – marketingowcy czy politycy z byle powodu głoszą, że właśnie skończył się stary porządek i świat zaczął się na nowo. To jednak nie zmienia faktu, że niemal każdy z nas przeżył jakiś przewrót. Jeżeli nie pamiętasz komunizmu, to przynajmniej pamiętasz internet przed Google. Jeżeli i tego nie pamiętasz, to przynajmniej pamiętasz świat sprzed Facebooka. Jednak nie o takich przewrotach chcę mówić. Mam na myśli te, które zdarzają się w nas samych.

Podobnie jak w przypadku społeczeństw, w naszym życiu od czasu do czasu coś zaczyna wrzeć, przestawiać się i trząść. Łatwo patrzeć na przewrót z perspektywy czasu. Wszystko wydaje się oczywiste. Ale w środku tygla, często ma się poczucie chaosu. Nie do końca wiadomo na co postawić i czego się trzymać. Nawet, gdy mamy jasną wizję naszych wartości, często czujemy się zagubieni.

To nie jest okres komfortu. Przeciwnie, dużo jest wtedy stresu i napięcia. Negatywne emocje mieszają się z pozytywnymi. Przeskakujemy od radości i entuzjazmu do zwątpień, wahań czy nawet poczucia beznadziei.

Taki okres turbulencji jest czymś niezbędnym dla naszego rozwoju. Najwyraźniej to widać na początku naszego życia. Pierwszy przewrót to czas tzw. koszmarnego dwulatka. Słodziutki dzidziuś nagle zmienia się w rozkrzyczanego, niestabilnego potworka, który najbardziej kocha słowo nie.  Robi to nie dlatego, że ma złych charakter czy kogoś nie lubi, ale dlatego że jego umysł odkrył nowe możliwości, którymi musi nauczyć się posługiwać. Potem pojawia się jeszcze kilka tego typu okresów. Najbardziej znanym jest tzw. okres burzy i naporu nastolatka, gdy młody człowiek próbuje poradzić sobie ze swoimi idealistycznymi ideami i intensywnymi emocjami.

Gdy stajemy się dorośli, okresy wstrząsów coraz trudniej przewidzieć. Co prawda wiele osób mówi za Jungiem o tzw. kryzysie połowy życia, jednak ta połowa życia jest bardzo umowna. Po pierwsze wypada zazwyczaj w momencie dość odległym od rzeczywistej połowy życia, a po drugie, takich połówek życia jest dziś znacznie więcej niż kiedyś.

Im więcej osób przestaje nas zaliczać w poczet młodzieży, tym bardziej nasze okresy wstrząsu przestają wiązać się z wiekiem, a zaczynają wiązać się z sytuacją osobistą i zawodową.

Ciągle jednak, okresy przewrotu są nam potrzebne. Bez nich nie jesteśmy w stanie stworzyć wyższych, bardziej dojrzałych i przystających do rzeczywistości struktur poznawczych. Z człowiekiem jest trochę jak z ulubionym drinkiem Jamesa Bonda: najlepszy jest wstrząśnięty, ale nie zmieszany.

Dryfowanie

Szczęśliwi są ci, którzy przechodzą przez tego rodzaju okresy szybko. Zdarza się jednak, że ten czas rozciąga się na lata. Ludzie dryfują w poczuciu zamieszania, braku sensu i chaosu. Przypominają kraj, w którym skończyła się dyktatura, ale zaczęły się walki wrogich klanów, zamieniające żyzny kraj w pustynię.

Czasem tą niszczącą wojnę widać na pierwszy rzut oka. Człowiekowi przestaje zależeć. Siedzi coraz grubszy przed telewizorem, zaczyna pić, godzinami stawia pasjanse albo leży na kanapie wpatrując się w sufit. Widząc taką osobę, mówimy: Ma człowiek problem ze sobą. Wysyłamy go do psychiatry, a tam dowiaduje się, że ma po prostu depresję i że wszystko przejdzie gdy weźmie parę leków. Nastrój się polepszy i znowu będzie fajnie. Są różne sytuacje, ale wydaje mi się, że większość osób w tzw. depresji to ludzie całkowicie zdrowi – mimo, że ciepiący. Jeżeli wydaje ci się, że ktoś zdrowy psychicznie jest zawsze radosny, pełny energii i błogości, być może jesteś z innej planety. Musisz albo na nią czym prędzej wrócić, albo zacząć żyć tutaj – gdzie chaos, zamieszanie i wątpliwości są częścią losu nas wszystkich.

Czasem tej niszczącej wojny klanów nie widać. Człowiek trzyma fason, na powierzchni jest spokojny i zadowolony, może nieco jedynie bardziej stonowany. Ale w środku, pod tą pobieloną warstwa czuć smród cichej rozpaczy. To jeszcze gorszy stan.

Jak skończyć ten okres przewrotów? Jak wyjść z niego czym prędzej? Jak nie dopuścić do dewastującej wojny?

Unikanie negatywnych doznań

Pierwszym czynnikiem, który bardzo utrudnia poradzenie sobie z okresem przewrotów jest unikanie negatywnych emocji. To bardzo ludzkie. Gdy się sparzysz, szybko cofasz dłoń. Gdy czujesz w sobie zagubienie, złość, smutek czy przerażenie, twoim pierwszym odruchem jest osunięcie od siebie tych doznań. I często to dobry odruch. Nie ma powodu by poświęcać uwagę każdemu załamaniu, zniecierpliwieniu czy przerażeniu. Czasem wystarczy wziąć głębszy wdech.

Jednak w okresach przewrotu to nie wystarcza. W tym czasie musisz umieć skonfrontować się z trudnymi emocjami. Musisz umieć stanąć naprzeciw nich. Otwarty i odsłonięty. Nie ma gorszej rzeczy dla naszego zdrowia psychicznego i fizycznego jak tłumienie negatywnych emocji. To ciężka, wyniszczająca fizyczna praca, która przekłada się na bóle głowy, zawały, wrzody itp.

Ostatnimi czasy przechodziłem przez tego rodzaju turbulencje. Impulsem, który je wyzwolił była moja sytuacja zawodowa. Straciłem źródło utrzymania. Firma, która do tej pory pozwalała mi spokojnie żyć przestała przynosić dochody. Mimo, że od dawna się tego spodziewałem, poczułem strach, panikę, poczucie porażki. Patrzyłem na swoje dzieci, zastanawiając się jak zapewnię im życie. Koszmarne uczucie, szczególnie gdy cię wyrywa ze snu w środku nocy.

Najgorszą rzeczą jaką można wtedy zrobić jest stłumić to, co się czuje. Jest wiele sposobów, które dają ulgę – techniki NLP albo różnego rodzaju relaksacje. Można skutecznie zamienić stan przerażenia na stan rozluźnienia. Ale to pułapka. Jeżeli stłumisz, zamaskujesz, wymienisz czy przykryjesz swoje nieprzyjemne uczucia, one wrócą dwa razy mocniejsze. A jeżeli nie wrócą, to tym gorzej dla ciebie, bo to będzie znaczyło, że kawał swojej psychiki zamieniłeś w pustynię.

Gdy czujesz panikę – skonfrontuj się z nią. Zamiast uciekać połóż się wygodnie na plecach, otwórz ręce, nie splataj nóg. Jeżeli wolisz usiądź, wyprostuj kręgosłup. Przywitaj swojego nieproszonego gościa: jestem tutaj. Przyjrzyj się temu, co się w tobie dzieje. Co czuje twoje ciało, gdzie doświadczasz bólu? Jakie doznania się pojawiają? Jakie masz w sobie obrazy i myśli? Nie unikaj, nie rozmasowuj –doświadczaj.

Zapewniam cię, że każde doznanie, nawet to najgorsze słabnie. Jednym sposób by go utrzymywać bez końca to walka z nim.

Utrzymuj wybraną przez siebie pozycję ciała. Gdy zauważysz, że zaczynasz się garbić czy kulić, to znak, że szukasz ochrony. Masz stać naprzeciw. Tak jakbyś patrzył w oczy tygrysa albo kobry. Gdy zaczniesz uciekać, kurczyć się czy uchylać, rzuci się na ciebie.

O akceptującym doświadczaniu wiele razy już pisałem i można rzucić okiem do moich starych tekstów (np. tutaj lub tutaj) . Jest jednak jeszcze jedna rzecz, która niezmiernie pomaga.

Szukanie sensu

Człowiek jest istotą szukającą sensu – to tak samo głębokie, jak niezrozumiałe stwierdzenie. Na czym polega to szukanie sensu? Czy to znaczy, że mam rozpisać się w postaci jakiegoś wzoru matematycznego? Albo przeanalizować się tak jak analizuje się partię szachów? Albo rozrysować się w postaci wykresu czy schematu? Niby jak mam znaleźć sens?

Jest narzędzie znane od początku naszego gatunku, od czasów gdy nikt nie miał pojęcia o psychologii, filozofii czy nauce. To opowiadanie historii. Zrozumieć sens czegoś, to znaczy umieć opowiedzieć o tym historię. Opowiadamy historie o wszystkim co chcemy pojąć: o tym świecie, o tamtym, o tym co nasz przeraża, o tym co nas cieszy. Opowiadamy zwłaszcza historie o ludziach. Gdy spotykasz nieznajomego, starasz się poznać jego opowieść. Skąd się tu wziął? Co do tej pory robił? Co mu się przydarzyło? Jakie przeszkody pokonał? Nie tylko opowiadamy swoją historię innym, przede wszystkim opowiadamy ją sobie samym.

Opowiadamy – to nie znaczy relacjonujemy czy przytaczamy fakty. Może nam się wydawać, że mówiąc o sobie, mówimy o wydarzeniach. W rzeczywistości konstruujemy naszą opowieść na bazie wydarzeń i wspomnień. Gdybyśmy uważnie prześledzili co mówimy o sobie na przestrzeni lat, bylibyśmy zdziwieniu jak różne to są opowieści. Ale to nie znaczy, że konfabulujemy. To znaczy tylko tyle, że się rozwijamy.

Opowieść o sobie w czasie turbulencji

Odwaga by doświadczać w otwarty sposób swoich emocji to tylko część recepty na szybkie i owocne przejście przez okres wstrząsów. Druga rada wiąże się z naszą potrzebą zrozumienia sensu. Gdy twoje życie przechodzi przez okres rewolucji, spróbuj aktywnie poszukać w tym wszystkim znaczenia. To znaczy poszukaj historii, które w twoim odczuciu są bardziej prawdziwe niż te, jakie sobie opowiadałeś.

Dwie uwagi. Niektórzy, mając świadomość jak wiele zależy od historii jaką sobie opowiadamy, zalecają jej sfabrykować. Jeżeli np. zależy ci na bogactwie, zacznij sobie opowiadać historię o osobie, która od dzieciństwa miała zadatki na wielkiego biznesmena i która w szybkim tempie osiąga majątek. To nie ma wiele wspólnego z poszukiwaniem sensu. To opowiadanie bajek, a nie historii pozwalającym lepiej zrozumieć siebie.

Tych prawdziwych historii nie da się z góry ułożyć. Trzeba je w sobie odkrywać. Czasem ich zarysy wyłaniają się już w drugim, trzecim opowiadaniu. Czasem jednak, trzeba kilkunastu czy kilkudziesięciu wersji, byśmy mogli powiedzieć: tak, to jest ta historia.

Druga uwaga. Opowiadanie historii wymaga działania. Często, jednego dnia nie potrafimy opowiedzieć sobie niczego przekonywującego. Ale drugiego robimy coś, podejmujemy jakąś próbę, przeprowadzamy jakiś eksperyment i nagle jakieś małe, wydawałoby się nieistotne wydarzenie, sprawia, że wszystko wskakuje na swoje miejsce.  Ale tego wydarzenia by nie było, gdybyś zamknął się w czterech ścianach i czekał aż cię olśni. Swojej historii najlepiej szukać w drodze.

Zadanie

Ostatnio kilka osób zwracało mi uwagę na stronę bloga, na której piszę o sobie. Jak twierdzą specjaliści od blogowania – to ponoć bardzo ważna strona, bo zaglądają tam wszyscy nowi czytelnicy. Gdy ją otworzyłem złapałem się za głowę. Były tam teksty, które napisałem parę lat temu i które nijak miały się do tego, co się obecnie ze mną dzieje.

Usiadłem i napisałem historię składającą się z trzech części, która kończy się moimi obecnymi planami i zamiarami. Pierwszym zadowolonym czytelnikiem byłem ja sam. Napisanie czegoś takiego daje ulgę.

Napisałem to stosunkowo szybko, ale nie sądzę by mi się udało, gdybym nie próbował tego kilka razy w ciągu ostatnich miesięcy. Od jakiegoś czasy miałem poczucie, że bez takiej historii trudno mi będzie zrobić coś nowego. Pamiętałem radę jaką Herminia Ibarra dała, w moim zdaniem najlepszej książce na temat kariery. Pisze:

Ułożenie wydarzeń życiowych w spójną historię jest jednym z najbardziej subtelnych a zarazem wymagających wyzwań związanych ze zmianą kariery. Odnaleźć siebie na nowo znaczy przepracować swoją własną historię często ją rewidując i wypróbowując jej różne wersje. Wydarzenia punktują nieprzerwane doświadczenie, dostarczając czegoś w rodzaju kołków na których możemy zawiesić naszą nową historię. Niektóre wydarzenia rozmrażają nas, pomagając nam w odchodzeniu od starego, inne skupiają naszą energię na przyszłości, pomagając utrwalić nowy kierunek. (Herminia Ibarra. Working Identity: Unconventional Strategies for Reinventing Your Career.)

Mówiąc inaczej, gdy masz poczucie, że znajdujesz się w okresie przebudowy kariery spróbuj na nowo opowiedzieć swoją historię. Spróbuj wybrać jakieś kluczowe wydarzenia, które w twoim odczuciu są ważne – to mogą być porażki albo sukcesy. Spróbuj opowiedzieć coś spójnego, z czego wynikają twoje obecne plany i zamiary.

Dobrze jest taką historię spisać. Możesz przez parę dni w tygodniu spisywać ją na nowo, nie zaglądając do tego, co napisałeś poprzedniego dnia. Najważniejsza nie jest sama historia, ale to, co ci się ułoży w trakcie pisania.

Czasem pomaga opowiedzenie historii drugiej osobie. Ale to wymaga kogoś, kto będzie w otwarty sposób słuchał twojej opowieści (nie krytykując, nie doradzając, nie dopowiadając).

Nie oczekuj, że pierwsza wersja spójna. Opowiadaj kilka razy. Wymyślaj na nowo. Nie bądź niecierpliwy, gdy historia ciągle nie będzie spójna czy kompletna.

Pamiętaj także o eksperymentach. Próbuj nowych rzeczy i sprawdzaj jak pasują do twojej opowieści. Włączaj do niej nowe wydarzenia.

Gdy ci się uda ją opowiedzieć, nie traktuj jej jak czegoś niezmiennego. Ta historia będzie się zmieniać, bo jest tylko historią. Ty z kolei jesteś żywa osobą.

12 komentarzy

  1. Czyli okres turbulencji, o którym piszesz, jest wynikiem osiągnięcia wyższego poziomu kompetencji (dwulatek zaczyna mówić „nie”, nastolatek poznał świat wyższych idei i wartości a teraz próbuje je bezkompromisowo – bo ta bezkompromisowość jest chyba w nastoletnim życiu źródłem tylu cierpień? – wcielić w życie)? Czyli jak mi się w życiu zaczyna chaos, zamieszanie i wątpliwości, to mogę stwierdzić, że się rozwinęłam właśnie i czas na zmiany (mózg tego żąda)?
    Tak sobie pytam, na gorąco.
    Dziękuję za tekst. Jeszcze tylko nie za bardzo rozumiem jak ma wyglądać opowiadanie swojej historii. Trzeba spisać kluczowe momenty życia, które doprowadziły mnie do obecnych dylematów? I jak sprawdzić, czy jest spójna? Opowiadać mogę sobie do skutku, ale niby jak sprawdzić, że to jest to? Bo zabłyśnie mi przed oczami?

    • Agato dziękuję za pytania.
      > okres turbulencji, o którym piszesz, jest wynikiem osiągnięcia wyższego poziomu kompetencji
      Można tak powiedzieć. Mózg dwulatka (mniej więcej, bo to może być w wieku trzech lat) zachodzą gigantyczne zmiany od strony fizjologicznej – np. mielinizacja połączeń i nagle pojawiają się zupełnie nowe możliwości. Dziecko zaczyna się – mówiąc w skrócie – oddzielać od tła. I po pierwsze te nowe możliwości stwarzają nowe sytuacje, a po drugie ten nowy świata jest jeszcze nierozpoznany. Te możliwości jeszcze nie do końca są opanowane. To tak jak z chodzeniem. Gdy dziecko już perfekcyjnie raczkuje, zamiast się cieszyć swoimi wspaniałymi umiejętnościami zaczyna próbować chodzić i robi tym sobie siniaki. W przypadku nastolatków pojawia się coś, co nazywa się „operacjami formalnymi” W wieku 16 lat większość z nich potrafi myśleć abstrakcyjnie. To po pierwsze wprowadza na prządek dzienny zupełnie nowe tematy i spostrzeżenia, a po drugie na tyle jest to nowa umiejętność, że trudno nad nią zapanować.

      To w dużym skrócie, ale przechodząc do sedna: tak, tego rodzaju kryzysy są efektem nowych możliwości. W przypadku osób dorosłych to nie jest tak, że otwiera nam się jakiś rodzaj niedostępnych do tej pory operacji intelektualnych, ale gromadzenie kolejnych doświadczeń sprawia, że w którymś momencie przestają się mieścić w strukturach. Potrzebna jest jakaś przebudowa wiedzy o sobie, świecie i ludziach.

      >Czyli jak mi się w życiu zaczyna chaos, zamieszanie i wątpliwości, to mogę stwierdzić, >że się rozwinęłam właśnie i czas na zmiany (mózg tego żąda)?
      Nie zawsze. Czasem chaos może mieć inną przyczyną – np. przestajesz pamiętać o swoich wartościach albo znajdujesz się w zbyt trudnej sytuacji.
      Ale nawet w takich przypadkach, możesz wykorzystać ten chaos do tego, żeby się rozwinąć (jak mówią: „co cie nie zabije, to cię wzmocni”). Nawet jeżeli nie jest to efekt rozwoju, to zawsze jest okazją do rozwoju.

    • Aha, jeszcze jak opowiadać historię?
      > Trzeba spisać kluczowe momenty życia, które doprowadziły mnie do obecnych
      > dylematów?
      Tak, opowiedz o kluczowych wydarzeniach, które mają wpływ na problemy jakich doświadczasz.

      > jak sprawdzić, czy jest spójna? Opowiadać mogę sobie do skutku
      Tak, aż poczujesz, ze wiesz co masz zrobić.

      By trochę to ułatwić:

      Najpierw wyboraź sobie taką sytuację (sytuacją autentyczna). Jesteś szefem firmy i przychodzi do ciebie dziewczyna, króra prosi o to by ją zatrudnić na etat trenera. Jest znajomą znajomych i dlatego umawiasz się z nią bez znajmości jej cv . Dziewczyna wchodzi, daje ci cv. Przeglądasz i okazuje się, że nie ma ani żadnych wczesniejszych doświadczeń w prowadzeniu szkoleń ani w pracy z firmami. To nie jest duży problem, jesteś otwarta na uczenie ludzi nowych rzeczy.

      Pytasz :
      – Dlaczego Pani chce zostać trenerem?
      – Bo uważam, że mam dużo do dania i jestem osobą ambitną, twórczą…. i tataj przez piętnaście minut leci sałatka w której są same okrągłe zdania.
      Patrzysz do cv:
      – Ale do tej pory pracowała pani jako terapeutka, skąd taka zmiana? Dlaczego Pani chce robić coś zupełnie innego?

      Pomyśl jaka odpowiedź by cię przekonała? Po czym nie miałabyś poczucia, że ta osoba jest chaotyczna i pozbawiona kierunku (a takiej nie chcesz zatrudnić).
      Jestem pewien, że żadne okrągłe zdania w takiej sytuacji nie działają.

      Myślę, że przekonałaby cię opowieść o tym:
      – kim ta osob była
      – jakie wydarzenia sparwiły, że poczuła pragnienie zmiany (np. urodzenie dziecka, strata pracy, spotkanie ze znajomym, rozmyślania, zmęczenie charakterem pracy…)
      – w jaki sposób te wydarzenia wpłynęły na jej życie i myślenie o sobie
      – jak pojawiała się idea na nową „tożsamość zawodową”

      Mówiąc inaczej odpowiedzią byłaby historia w której bohater spotyka przeszkody, mirzy się z nimi i staje się nowym człowiekiem (jeżeli jeszcze pamięta schemat dramatu to coś w rodzaju: stasis, climax, catharsis… ale mogło mi się coś pomieszać 😉

  2. Witaj Zbyszku.Dzięki za ten tekst.Inspiruje.Pamiętam moje przerażenie,kiedy doszło do pierwszych poważniejszych przemian w moim życiu.Przerażenie zmieniło się w zrozumienie tego procesu po lekturze ,,Trudu istnienia” Kazimierza Dąbrowskiego.Dziś takie lżejsze stany dezintegracji pozytywnej przechodzę z ciekawością.Podpisuję sie pod metodą obserwacji emocji i bycia z nimi.Przeżywania ich ,aż do całkowitego rozpuszczenia.Pozdrawiam i ………chyba zacznę zapisywać swoje historie.

  3. Witam Panie Zbyszku.
    Ponieważ to mój pierwszy post, po krótce przedstawię swoją sytuację. Jestem studentem, mam 21 lat i (cierpię?) na erytrofobię, czyli lęk przed czerwienieniem się. Celowo napisałem „cierpię” w nawiasie i ze znakiem zapytania, bo sam nie jestem w stanie jasno stwierdzić, czy na prawdę to mi dolega. Jasne jest jedno, czerwienię się w przeróżnych sytuacjach często, na pewno zbyt często, przez co straciłem pewność siebie i jestem bardzo nieśmiałą osobą. To spowodowało na przestrzeni ostatnich lat, że nie zdobywałem zbyt wielu znajomych, miałem niskie poczucie własnej wartości, a każdy kolejny „burak” tylko pogarszał mój nastrój. Dlaczego o tym piszę?
    Obecnie czuję w sobie właśnie coś w rodzaju „wojny domowej”, rewolucji o której jest ten artykuł. Zdaję sobie sprawę z tego, że to nie czerwienie jest moim problemem, a mój stan wewnętrzny. W końcu to ja sobie wmawiałem, że jestem gorszy, że najlepiej jak się zaszyję w czterech ścianach itd, nigdy nie spotkałem się z kimś, kto powiedziałby mi że jestem bezwartościowy, wręcz przeciwnie, jestem raczej lubianą osobą. Teraz zaczynam się przeciwstawiać tym „złym” myślom, bo zacząłem dostrzegać to, co mógłbym robić, gdybym po prostu przestał się przejmować moimi problemami i robił to, na co tak na prawdę mam ochotę, czyli poznawał nowych ludzi, wypowiadał własne zdanie na różne tematy, po prostu był sobą, takim jakim się czuję gdzieś tam w środku niezależnie od tego czy przy okazji się zaczerwienię czy też nie. Nie wiem jak skończy się ta wojna … ale mam swój plan działania i niezależnie od wyniku wiem (między innymi dzięki Pana tekstom za które chciałbym podziękować), że jestem na właściwej ścieżce, ścieżce ku odkrywaniu siebie na nowo.
    Pozdrawiam.

    • Rozumiem Cię w zupełności, też „spiekam raka” ale nie cierpię aż tak bardzo z powodu swoich „buraków” jak Ty, czyli wycofując się. Jest to dla mnie dyskomfort, że czerwienię się z byle powodu, nawet nakłamać za bardzo nie mogę, bo od razu widać, he, he. Ale ktoś mi powiedział, że to znak, że nie jestem zepsuta. Cokolwiek myślał, zrobiło mi się miło – nie być zepsutym to jednak komplement, prawda? 🙂
      No i jestem kobietą – babki mogą się czerwienić, ponoć to takie dziewczęce…

  4. ….w kontekście … moich doświadczeń,…….

    …tego wycinka –

    Szukanie sensu

    Człowiek jest istotą szukającą sensu – to tak samo głębokie, jak niezrozumiałe stwierdzenie. Na czym polega to szukanie sensu? Czy to znaczy, że mam rozpisać się w postaci jakiegoś wzoru matematycznego? Albo przeanalizować się tak jak analizuje się partię szachów? Albo rozrysować się w postaci wykresu czy schematu? Niby jak mam znaleźć sens?

    Jest narzędzie znane od początku naszego gatunku, od czasów gdy nikt nie miał pojęcia o psychologii, filozofii czy nauce. To opowiadanie historii. Zrozumieć sens czegoś, to znaczy umieć opowiedzieć o tym historię. Opowiadamy historie o wszystkim co chcemy pojąć: o tym świecie, o tamtym, o tym co nasz przeraża, o tym co nas cieszy. Opowiadamy zwłaszcza historie o ludziach. Gdy spotykasz nieznajomego, starasz się poznać jego opowieść. Skąd się tu wziął? Co do tej pory robił? Co mu się przydarzyło? Jakie przeszkody pokonał? Nie tylko opowiadamy swoją historię innym, przede wszystkim opowiadamy ją sobie samym.

    Opowiadamy – to nie znaczy relacjonujemy czy przytaczamy fakty. Może nam się wydawać, że mówiąc o sobie, mówimy o wydarzeniach. W rzeczywistości konstruujemy naszą opowieść na bazie wydarzeń i wspomnień. Gdybyśmy uważnie prześledzili co mówimy o sobie na przestrzeni lat, bylibyśmy zdziwieniu jak różne to są opowieści. Ale to nie znaczy, że konfabulujemy. To znaczy tylko tyle, że się rozwijamy.

    …..oraz książki- Victora Frankla -..Człowiek w poszukiwaniu sensu ,, …
    była ona a raczej i miała być jednym z elementów narzędzi ……inspiracji w moim procesie przemiany…..
    ….czytając miałem wrażenie jakiejś sprzeczności…do momentu w którym uświadomiłem sobie że tytuł jest zinterpretowany na odstawie orginału …ot tak sobie…moim zdaniem równie dobrze i sensownie jest użyć słów ,,Człowiek w poszukiwaniu znaczenia,,, …teraz po oderwaniu okładki rzeczywiście pojawił się sens gdyż mogłem
    odczytać ,,zagadkę,, moich poszukiwań….
    …..po tym fakcie dostrzegłem ..dla mnie właściwej kolejności że zanim cokolwiek pocznę rozważać w doświadczeniach swych przemian moglibym …dostrzec …. ZNACZENIE ..
    istnienia| bytu ,,siebie samego,,…. dla siebie i potem dalej…..
    ….może tyle na teraz…..piszę na gorąco……
    …między zajęciami.w pracy…

    …..słowo ZNACZENIE……

  5. Rewelacyjne ćwiczenie! Jestem właśnie w okresie zmian zawodowych (znowu!). No właśnie, znowu! Pobieżnie patrząc na swoje dotychczasowe doświadczenia wydawało mi się, że jestem osobą, która po prostu ciągle musi coś w swoim życiu zmianiać, przemeblowywać, nie potrafi usiedzieć w jednym miejscu zbyt długo. Tymczasem po spisaniu własnej historii wydaje mi się raczej, że po prostu ciągle jeszcze szukam swojego miejsca. Znam kierunek w jakim chcę iść, ale miejsce docelowe ciągle jeszcze czeka na odkrycie. Co ciekawe, odkryłam, że naprawdę jest sporo konsekwencji w tym co robię, choć wydawało mi się, że to właśnie konsekwencji mi brak 🙂 A to dopiero pierwsza wersja mojej historii. Ciekawe co odkryje za drugim czy trzecim wykonaniem tego ćwiczenia 😉

  6. Szukamy sensu ?…moja 80 letnia sąsiadka (zmarła w grudni [*]) mawiała „najważniejsze jest ŻYCIE” cokolwiek to znaczy ,to życie jest najważniejsze. Skromna to była kobieta która umiała delektować się tym co ją otaczało. Każdy promień słońca traktowała jak najcenniejszy dar od losu.Każdy kęs jedzenia smakowała jako „niebo w gębie”. Każdy spacer po ogrodzie,był jak podróż po ciekawej krainie. Dostrzegała każdą nową roślinkę i pięknie o niej opowiadała jakby podziwiała cuda świata:))Czy taka postawa ma sens?…..
    Czy wiem już co jest najważniejsze?…. :)) wszystko przemija…czy moja sąsiadka rozwijała się do ostatniej chwili życia? Kochała życie,osiągnęła najpiękniejszy stan duszy MIŁOŚĆ…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *